Zawód opiekuna jest stosunkowo młody. Dość trudno było mu przebić się do świadomości i zaistnieć. Czy dziś ma już swoje miejsce na rynku pracy?
Zawód opiekuna zawsze jest niedoceniany zarówno społecznie jak i materialnie i właściwie nic się w tej kwestii nie zmieniło. Może poza zwiększeniem oczekiwań wobec osób go wykonujących. Oczywiście okres pandemii to czas, który nie ułatwia tej pomocy. Trzeba podejść ze zrozumieniem do tych wszystkich, którzy nie znając dokładnie ani przyczyn choroby Covid-19, ani sposobu w jaki się rozprzestrzenia, boją się kontaktów. I dotyczy to zarówno świadczeniobiorców jak i świadczeniodawców.
Co pandemia zmieniła w tej branży?
Zawody opiekuńcze rozwijają się teraz zupełnie inaczej niż przed pandemią, sytuacja dziś jest zupełnie inna, niż gdy zawody te były wprowadzone na listę, inne są oczekiwania. Pandemia pokazała z całą siłą, że praca opiekunów wymaga znacznego doinwestowania. I to nie tylko w środki zabezpieczające, takie jak maseczki, ubrania ochronne czy środki dezynfekujące. Mam na myśli także np. możliwości przemieszczania się – zupełnie inaczej wygląda obecnie sytuacja opiekuna, który ma na czas wykonywania swojej pracy samochód, dzięki czemu nie musi korzystać z komunikacji miejskiej.
To jest sytuacja, która w bardzo dobitny sposób pokazuje, że jeżeli mamy myśleć poważnie o rozwoju opieki, zwłaszcza opieki środowiskowej, to trzeba w nią zainwestować bardzo dużo środków. Wymaga to nie tylko samych pieniędzy, ale przede wszystkim świadomości decydentów, bo nie da się tego przeprowadzić bez reformy opieki długoterminowej. Konieczne jest stworzenie jednolitego, kompleksowego systemu.
Najważniejszym elementem tego systemu są ludzie i to nie tylko ci, którzy korzystają ze świadczeń, ale też ci którzy ich udzielają. I to musi się przebić do świadomości decydentów.
Istnieje przecież niedawno stworzony program polityki społecznej wobec osób starszych, który ma w podtytule bezpieczeństwo, uczestnictwo i solidarność, zakłada on działanie do 2030 roku.
W dokumentach polityki senioralnej mówi się o opiece długoterminowej, tyle tylko, że my cały czas usiłujemy zrobić to w ramach istniejących struktur, czyi resortu Rodziny i Polityki Społecznej i z drugiej strony resortu Zdrowia. Oba te ministerstwa mają zapewnić opiekę długoterminową. Osobiście uważam, że potrzeba jest jednego, wspólnego systemu, łączącego świadczenia zdrowotne czy szerzej –medyczne i społeczne, bo przytłaczająca większość osób korzystających z pomocy ma potrzeby w każdym z tych zakresów i w związku z tym nie ma racjonalnego uzasadnienia, żeby oba te systemy docierały pod ten sam adres i udzielały pomocy tej samej osobie, jeżeli można to połączyć. Rozdzielanie tego to błąd, bo istniejące struktury nie pozwolą na to, żeby rozbudować zakres pomocy na miarę, która będzie odpowiadała rzeczywistym, obecnym i przyszłym potrzebom osób niesamodzielnych.
Wracając do zawodu opiekuna – czy po paru latach istnienia na rynku ten zawód zaczyna przebijać się do świadomości społecznej? Ma już swoje miejsce?
To wciąż wygląda słabo, potrzebne są dużo większe zmiany, ale byłbym nieobiektywny gdybym powiedział, że zupełnie nic się zmieniło. Co prawda, ta zmiana wynika – moim zdaniem – bardziej z obiektywnych okoliczności niż z tego, że zarządzający tym obszarem mają świadomość istnienia i zapotrzebowania na pracę w zawodzie opiekuna. Odwołując się do najnowszych wyników badania Polsenior2, można powiedzieć, że wynika z nich wyraźnie, że im większe miasto, tym większy odsetek osób starszych, które korzystają z opieki nieformalnej. To pokazuje zmianę nastawienia, która wynika w dużej mierze stąd, że w dużych miejscowościach możliwości korzystania z opieki instytucjonalnej zwiększają się, ale równocześnie rozwijają się możliwości wsparcia nieformalnego, opartego na rodzinie albo – coraz częściej sąsiedztwie.
Powstało też sporo niepaństwowych inicjatyw oferujących np. pośrednictwo w łączeniu opiekunów z osobami potrzebującymi opieki. Czy sektor prywatny rozwija się w dobrym kierunku?
Rzeczywiście rynek świadczeń opiekuńczych zaczyna się dość szybko rozwijać – przede wszystkim jednak w ten sposób, że mamy coraz więcej różnego rodzaju firm oferujących pośrednictwo w łączeniu potrzebujących z opiekunami, ale wciąż zbyt mało zajmujących się bezpośredno realizacją usług. To wynika z braku jasnych reguł i perspektyw gwarantujących, że dziś zainwestowane pieniądze za 5 -10 lat przyniosą inwestorowi wymierne korzyści. Polityka w tym obszarze ulega niewielkim zmianom i nie ma sygnału, że prowadzone są prace, które uregulują rynek. Prywatne firmy nie mają gwarancji, że udzielając pomocy, za jakiś czas będą mogły skorzystać ze środków publicznych. A nie ma co liczyć na to, że większość potencjalnych podopiecznych będzie w stanie sfinansować sobie samemu taką pomoc.
Kiedy przed rokiem szukałem w Warszawie opieki dla swojej mamy – a chodziło mi raczej o zwykłe wsparcie, a nie o intensywną opiekę – nie udało mi się to. Na rynku prywatnym zbyt mało jest rzetelnych usługodawców. Oczywiście można takich znaleźć – jest kilka porządnych firm, które udzielają rozmaitych, coraz bardziej wyspecjalizowanych świadczeń opiekuńczych i medycznych, łącznie ze wspomaganiem oddychania. Ale te firmy balansują na krawędzi wydolności, bo sposób rozliczania NFZ-tu jest dla nich tak restrykcyjny, że właściwie każdego dnia ryzykują, że to wszystko runie, że nie dadzą rady.
Jak to zmienić?
Moim zdaniem należy podjąć bardzo szybko dyskusję, w którym kierunku mają iść zmiany w obszarze polityki senioralnej. A najważniejszy, moim zdaniem, kierunek to stworzenie systemu kompleksowej opieki, a następnie podjęcie odpowiednich decyzji co do jej realizowania, przy wykorzystaniu profesjonalnych instytucji, wolontariatu i oczywiście rodziny. Rodzinę wymieniam na końcu, choć ona tak naprawdę stoi na pierwszym miejscu i należy traktować ją jak partnera, a nie jak przeciwnika, który tylko patrzy na ręce i na zegarek. Bo jako partner ma do tego prawo.
Jest tu miejsce dla prywatnego sektora?
Jak najbardziej! Trudno liczyć na to, że państwo samo będzie w stanie zapewnić opiekę seniorom. Nie wyobrażam sobie, aby sektor publiczny był w stanie podjąć taki wysiłek, dlatego sektor prywatny jest niezbędny i wszystkie działania i dyskusje, w których uczestniczyłem na temat odciążenia rynku opiekuńczego zakładały, że sektor prywatny będzie odgrywał bardzo istotną, równorzędną rolę. Jest tylko jedno zastrzeżenie: rynek musi być regulowany. To znaczy, że nie każdy kto zechce, może zacząć działać w tym obszarze. Aby to robić, należy spełnić określone warunki, czyli przede wszystkim mieć profesjonalne kadry, przygotowane do zawodu także pod względem etycznym, dać gwarancję dysponowania odpowiednim instrumentarium do wykonywania takich usług, mieć płynność finansową itd.
Co jest najważniejsze, by sektor usług dla osób niesamodzielnych mógł się prawidłowo rozwijać?
Przede wszystkim muszą być zapewnione warunki dla jego stabilnego rozwoju, czyli na przykład takie gwarancje, które zapewnią, że nie będzie nagłych zmian np. w ustawodawstwie, co zdarza się teraz. Inwestor musi mieć pewność, że zasady gry nie zostaną zmienione podczas jej trwania, musi mieć poczucie, że podejmując dużą inwestycję ma gwarancję, że warunki dla jego przedsiębiorstwa będą stabilne.
Podobnie w drugą stronę – trzeba dać OPS-om takie narzędzia, które pozwolą im wymagać od usługodawcy tego wszystkiego, co jest zapisane w kontrakcie.
Można dziś powiedzieć jaki długofalowy wpływ będzie miała na ten rynek pandemia?
To trochę jak wróżenie ze szklanej kuli. Z całą pewnością wzrośnie zapotrzebowanie na rozmaite formy wsparcia dla osób niesamodzielnych – nie tylko z powodów demograficznych, ale również dlatego że w międzyczasie nastąpiły duże zmiany w strukturze społecznej. Mamy do czynienia z bardzo dużą liczbą nieoczekiwanych zgonów, które dotykają nie tylko najstarszych i schorowanych, ale nieraz także ludzi w sile wieku, po których można się było spodziewać, że zaopiekują się swoimi rodzicami lub niesamodzielnymi krewnymi. Ktoś liczył na ich wsparcie, a teraz go nie dostanie.
Wiele osób ciężko przechorowało Covid i teraz dochodzi do siebie, potrzebuje wsparcia. Tak więc zapotrzebowanie na usługi opiekuńcze będzie rosło. To rodzi także pewne zagrożenia. Można się niestety spodziewać, że rozmaite firmy będą starały się wykorzystać ten fakt, nawet jeśli nie są należycie przygotowane do udzielania wsparcia. Z drugiej strony, kiedy już zaczniemy spodziewać się końca pandemii, będziemy musieli pomyśleć o wprowadzeniu na stałe rozmaitych obostrzeń dotyczących na przykład wyposażenia placówek w odpowiedni sprzęt zabezpieczający pracowników, co oznacza dla firm dodatkowe koszty. Nie da się przenieść wszystkich wydatków na świadczeniobiorcę.
Program polityki społecznej wobec osób starszych do 2030, który został przygotowany przed pandemią, wymaga teraz rewizji. Nastąpiło trzęsienie ziemi, po którym od nowa trzeba ustalić priorytety. W pierwszej kolejności trzeba ratować najsłabszych, co oznacza, że trzeba zająć się organizacją pomocy dla osób niesamodzielnych, których w międzyczasie z pewnością przybyło, szczególnie, że nie ma żadnej pewności, że możliwości korzystania ze wsparcia nieformalnego są takie same jak przed pandemią.
Jakie Pana zdaniem trzeba mieć cechy, aby zostać opiekunem osoby niesamodzielnej?
Nie każdy może pełnić funkcję opiekuna, chociaż nieraz życie weryfikuje nasze plany i podejmuje decyzję za nas. I co więcej – okazuje się, że zupełnie nieźle sobie radzimy. Niemniej jednak pewne predyspozycje są konieczne. Zamknąłbym te cechy w jednym słowie: profesjonalizm, czyli odpowiednie przygotowanie. Bo to zakłada, że opiekun czy opiekunka umie nie tylko odpowiednio zdiagnozować potrzeby podopiecznego, udzielić pomocy medycznej, socjalnej czy społecznej, ale również zna zasady etyki tego postępowania. O tym bardzo mało się mówi, ale postępowanie opiekuna musi być bardzo etyczne, uwzględniać podmiotowość podopiecznego, jego godność, a także odpowiedzialność za słowa – jeżeli mówię, że przyjdę jutro, to choćby nie wiem co stało na przeszkodzie, przychodzę, bo dla takiej osoby to jest niezwykle ważne. Swoją pracę wykonuję tak, aby podopieczny nie czuł się przeze mnie upokarzany lub czuł się niekomfortowo, że ktoś wykonuje za niego dane czynności. Takich zachowań można wymienić dużo. W skrócie chodzi o poważne traktowanie swojej pracy i osoby, której pomagam. A to w dzisiejszych czasach wcale nie jest takie oczywiste.
Komentarze